środa, 7 maja 2014

Rozdział 6

- Jason! Poczekaj sekundkę. Chcę z Tobą porozmawiać. - Biegnąc, krzyczałam w jego stronę. Tym razem przybrał minę cwaniaczka. Ale nie ze mną takie numery. Niech sobie nie wyobraża chłopak za wiele.
- Co chcesz? - odezwał się z chamskim uśmieszkiem na ustach.
- Ładna ta dziewczyna, nowa? - Tym razem ja się do niego uśmiechnęłam, sięgnęłam do torebki i wyciągnęłam paczkę papierosów. Odpaliłam jednego i napawałam się duszącym mnie dymem w płucach.
- Nie powinno Cię to interesować - Wstał, podniósł plecak z ziemi i pewnie gdybym mu nie przeszkodziła już by szedł w stronę swojego domu. Kopnęłam go w tył nogi, tam gdzie z przodu znajduje się kolano... Nie, nie mam pojęcia jak to się nazywa. Z biologii też za dobra nie jestem, zresztą jak z większości przedmiotów. Powiem tylko tyle że Jason natychmiastowo się zgiął.
- Ale interesuje. - Spostrzegłam chłopaków idących do nas z każdej strony. Gdy doszli, jeden z nich popatrzył mu się prosto w twarz i powiedział:
- Proszę, proszę... Fred zobacz kogo my tu mamy... - Fred podszedł, obciął go wzrokiem z góry do dołu i uderzył butem w twarz. Polała się krew, miałam ciarki na rękach, widziałam jego błagalny wzrok. Sumienie mną targało ale nie mogłam nic zrobić, to kara za skrzywdzenie mojej przyjaciółki. I jak mi się wydawało nie tylko, widziałam zdenerwowany wyraz twarzy Freda, tak jak wszystkich zgromadzonych. Rozglądnęłam się czy nie przykuliśmy czyjejś uwagi ale w oknach niczego nie zauważyłam. Na wszelki wypadek warto przejść w inne miejsce, myślę że nikt z nas nie chce robić scen w samym środku osiedla. Emett chyba pomyślał o tym samym bo podszedł do Jasona, chwycił go za koszulę i pociągnął w stronę bloku.
- Chodźcie. Nie ma sensu tutaj tego robić. - Tego robić? Czego robić? Nie chciałam o nic pytać bo wyszłoby na jaw że się boję. Boje się o Jasona. Trudno w to uwierzyć, ale tak jest. Broń Cie Panie Boże żeby mi się podobał. Po prostu jest taki sentyment. Traktowałam go jak dobrego kolegę, był z Alison z pół roku. Może troszkę więcej. Sentymentalna idiotka. Kiedy sprawy zajdą za daleko wkroczę do akcji, żeby nie popełnili żadnej głupoty. Weszliśmy do klatki, od razu zrobiło się chłodniej. Popatrzyłam na Jasona który wnioskując po minie był gotowy na wszystko. Ciekawe skąd się znali, przecież Jason to miły, kulturalny chłopak, nie miał konfliktów z prawem. Przynajmniej był taki kiedy był z Alison. Od kilku dni jest niesympatyczny i szorstki. Bardziej cwany. Emett podszedł do dużych szarych drzwi na końcu korytarza, wyjął z tylnej kieszeni kluczyk i otworzył nimi wrota. Zeszliśmy schodkami do podziemi. Śmierdziało stęchlizną, wszędzie były pajęczyny, między nami unosił się kurz. Około 10 metrów od schodków znajdowała się piwnica mojego przyjaciela. Ujrzałam zarysy mebli. Coś pstryknęło, światło się zaświeciło. To nie były meble, tylko sprzęty do ćwiczeń - jak na siłowni. Wprowadzili Jasona do środka, Emett został ze mną z tyłu i powiedział szeptem: 
- Kiedy ktoś uroni pierwszą krople krwi wyjdź stąd, zrozumiano? - podniósł znacząco brew. Nie będę nalegać, to ich sprawy. Pokiwałam głową i wsłuchałam się w rozmowę Freda z Jasonem...


1 komentarz:

  1. http://www.smokeweeedeveryday.blogspot.com dopiero zaczęłam, miło by było gdybyś wpadła :*
    obserwujemy? + dobrze Ci idzie, na prawde super :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy szczery komentarz. :) Daje mi to pewną motywację do dalszego pisania ♥