piątek, 9 maja 2014

Rozdział 7

   Nim się obejrzałam, rozmowa przeobraziła się w zawiłą kłótnie. Fred krzyczał o jakiejś zdradzie. Jason przepraszał. Fred nie chciał go słuchać, uderzył go ciężarkiem w głowę. Usłyszałam trzask czaszki. Polała się krew. Dużo krwi. Zrobiło mi się słabo, chciałam wyjść. Może źle zrobiłam że poprosiłam Emetta o pomoc? Może oni go zabiją? Chciałam się tylko zemścić za to że zdradził Alison. Nie wiedziałam że ta historia ma drugie dno. Zrobiłam krok w stronę Freda i jego przyjaciół ale Emett zagrodził mi drogę. 
- Wyjdź, proszę Cię Leslie ... Nie musisz tego oglądać. 
- Przerwij to! - krzyknęłam na niego. 
Moje słowa na niego nie zadziałały, sama musiałam wkroczyć do akcji zanim zajdzie za daleko. Odepchnęłam Emetta z zaskoczenia. Gdyby nie to na pewno bym sobie nie dała rady. Był wysoki i umięśniony. Ja też nie jestem najniższa, raczej średniego wzrostu. Silna jestem tylko jak mnie ktoś zdenerwuje, ale to raczej adrenalina. Posiadam też niedużą powłokę tłuszczu, ale nie mam kompleksów. Dobrze mi z moim ciałem. Szybkim krokiem podeszłam do mężczyzny który z budowy przypominał Rixona. Nie był taki wysoki jak Emett ale umięśniony i szeroki. Popchnęłam go, ale on jakby nie poczuł. Bez słowa odwrócił się w moją stronę z zamkniętymi oczami. 
- Wyjdź stąd - syknął. 
- Nie wyjdę póki go nie zostawicie. Chcesz iść siedzieć?! - Nie potrzebnie podniosłam głos co tylko go zdenerwowało. 
- Sama chciałaś więc teraz nie narzekaj. - Nie odezwałam się, faktycznie to była moja wina. Jak zawsze. To zawsze jest moja wina. ZAWSZE! Ktoś gada na lekcji, to na pewno ja. Ktoś stłukł szklankę w domu - to na 100% ja. Miałam tego dość, popatrzyłam na Jasona który ledwo oddychał, robił mu się ogromny siniec pod prawym okiem. Krew nadal leciała. Odwzajemnił smutne spojrzenie. 
- Ona ma rację. Skończmy to przedstawienie. - Muszę przyznać tego się nie spodziewałam, myślałam że teraz zaczną się na mnie wydzierać, że mam się nie wtrącać i tak dalej, a tu taka miła odmiana. Mój przyjaciel podszedł do mnie i mnie mocno przytulił. Kochałam go jak brata. A miało się już nic nie dziać... Ostatnia akcja i jest spokojnie. Nie pojadę na ośrodek karny, możecie wszyscy być tego pewni. Nie poddam się. 
- Masz czas do jutra. A teraz się wynoś bo nie mam ochoty na ciebie patrzeć. - Powiedział Emett. Nikt się nie poruszył, wiedzieli kiedy przestać. Jason szybko wyszedł, można powiedzieć że uciekł. Nie dziwię mu się, też bym uciekała. Usłyszałam znajomy dźwięk mojego telefonu. Wyjęłam go i odczytałam sms-a. 
" Wyszłam właśnie ze szkoły, gdzie jesteś? ". Przypomniałam sobie że przecież nim zobaczyłam Jasona z tą dziewczyną napisałam jej wiadomość że chce porozmawiać. " U Emetta. Spotkajmy się przy ... " Kolejna wiadomość. " ... fontannie w parku ". Odczytałam tą która przyszła w trakcie pisania " Widziałam przed sekundą Jasona, był cały we krwi, ledwo się poruszał. Wiesz coś o tym? " Nie miałam ochoty z nikim o tym rozmawiać, nie teraz. Może jak emocje opadną. " Nic. " - Odpisałam. 
- Muszę już iść... - zaczęłam
- Odprowadzę Cię. - powiedział szybko Emett. - Zostajecie? 
- No, posiedzimy chwilkę, uspokoimy się i pójdziemy. Dzięki - Pożegnali się podaniem ręki, ja zdobyłam się tylko na ciche " Hej ". Bałam się ich, ale wiedziałam że przy Emecie nic mi się nie stanie. Znam wielu byłych i przyszłych więźniów, ale żaden z nich nie okazał tyle agresji przy mojej osobie. Jak na dziś miałam dość. 
Emett mnie odprowadził w miejsce gdzie miałam się spotkać z Alison, ale jej nie było nigdzie widać. Przez całą drogę mnie uspokajał, mówił że wszystko się jakoś ułoży i że będzie przy mnie przez cały ten czas. Znał mnie lepiej niż ta kochana brunetka z którą się przyjaźnię. Wiedział co przeżywam. Jako jeden z nielicznych dobrze mnie znał, wiedział że tylko zgrywam taką twardą, że nic mnie nie obchodzi. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej. On sam wiedział co to ból. Znał każdy zakątek domu dziecka, izby dziecka czy poprawczaka. Teraz stara się wyjść na prostą, jest pełnoletni - stara się. Cenię go za to że nigdy się nie poddał, mogę powiedzieć że jest to dla mnie przykład do naśladowania. Pożegnałam się z nim i usiadłam na murku niedaleko fontanny. Napisałam kolejną wiadomość " Dzisiaj? ", kiedy ktoś złapał mnie od tyłu w talii i przytulił. Poczułam jej perfumy, to Alison. 
- Może pójdziemy na zakupy na poprawę humoru? 
- Pewnie - uśmiechnęłam się do niej. 
- Najpierw opowiem Ci jak ten idiota wyglądał, masakra - mówię Ci! Ciekawa jestem co mu się stało ... - Tak zaczęła się historia, pomyślałam tylko " Lepiej żebyś nie wiedziała..."
   Spędziłam z Alison resztę dnia. W centrum handlowym nie kupiłam nic, nie mogłam się skupić - po za tym nic nie przykuło mojej uwagi. Za to moja przyjaciółka wykupiła chyba z pół sklepu. Kiedy czekałam  na nią w przymierzalni, pisałam wiadomości z Rixonem, napisał że mnie kocha i tęskni. Uśmiechałam się do telefonu jak głupia. Mu też nie mogłam o tym powiedzieć, nawet o rozmowie z panem Morisem. Gdy wróciłam do domu byłam taka zmęczona że od razu zasnęłam. 

środa, 7 maja 2014

Rozdział 6

- Jason! Poczekaj sekundkę. Chcę z Tobą porozmawiać. - Biegnąc, krzyczałam w jego stronę. Tym razem przybrał minę cwaniaczka. Ale nie ze mną takie numery. Niech sobie nie wyobraża chłopak za wiele.
- Co chcesz? - odezwał się z chamskim uśmieszkiem na ustach.
- Ładna ta dziewczyna, nowa? - Tym razem ja się do niego uśmiechnęłam, sięgnęłam do torebki i wyciągnęłam paczkę papierosów. Odpaliłam jednego i napawałam się duszącym mnie dymem w płucach.
- Nie powinno Cię to interesować - Wstał, podniósł plecak z ziemi i pewnie gdybym mu nie przeszkodziła już by szedł w stronę swojego domu. Kopnęłam go w tył nogi, tam gdzie z przodu znajduje się kolano... Nie, nie mam pojęcia jak to się nazywa. Z biologii też za dobra nie jestem, zresztą jak z większości przedmiotów. Powiem tylko tyle że Jason natychmiastowo się zgiął.
- Ale interesuje. - Spostrzegłam chłopaków idących do nas z każdej strony. Gdy doszli, jeden z nich popatrzył mu się prosto w twarz i powiedział:
- Proszę, proszę... Fred zobacz kogo my tu mamy... - Fred podszedł, obciął go wzrokiem z góry do dołu i uderzył butem w twarz. Polała się krew, miałam ciarki na rękach, widziałam jego błagalny wzrok. Sumienie mną targało ale nie mogłam nic zrobić, to kara za skrzywdzenie mojej przyjaciółki. I jak mi się wydawało nie tylko, widziałam zdenerwowany wyraz twarzy Freda, tak jak wszystkich zgromadzonych. Rozglądnęłam się czy nie przykuliśmy czyjejś uwagi ale w oknach niczego nie zauważyłam. Na wszelki wypadek warto przejść w inne miejsce, myślę że nikt z nas nie chce robić scen w samym środku osiedla. Emett chyba pomyślał o tym samym bo podszedł do Jasona, chwycił go za koszulę i pociągnął w stronę bloku.
- Chodźcie. Nie ma sensu tutaj tego robić. - Tego robić? Czego robić? Nie chciałam o nic pytać bo wyszłoby na jaw że się boję. Boje się o Jasona. Trudno w to uwierzyć, ale tak jest. Broń Cie Panie Boże żeby mi się podobał. Po prostu jest taki sentyment. Traktowałam go jak dobrego kolegę, był z Alison z pół roku. Może troszkę więcej. Sentymentalna idiotka. Kiedy sprawy zajdą za daleko wkroczę do akcji, żeby nie popełnili żadnej głupoty. Weszliśmy do klatki, od razu zrobiło się chłodniej. Popatrzyłam na Jasona który wnioskując po minie był gotowy na wszystko. Ciekawe skąd się znali, przecież Jason to miły, kulturalny chłopak, nie miał konfliktów z prawem. Przynajmniej był taki kiedy był z Alison. Od kilku dni jest niesympatyczny i szorstki. Bardziej cwany. Emett podszedł do dużych szarych drzwi na końcu korytarza, wyjął z tylnej kieszeni kluczyk i otworzył nimi wrota. Zeszliśmy schodkami do podziemi. Śmierdziało stęchlizną, wszędzie były pajęczyny, między nami unosił się kurz. Około 10 metrów od schodków znajdowała się piwnica mojego przyjaciela. Ujrzałam zarysy mebli. Coś pstryknęło, światło się zaświeciło. To nie były meble, tylko sprzęty do ćwiczeń - jak na siłowni. Wprowadzili Jasona do środka, Emett został ze mną z tyłu i powiedział szeptem: 
- Kiedy ktoś uroni pierwszą krople krwi wyjdź stąd, zrozumiano? - podniósł znacząco brew. Nie będę nalegać, to ich sprawy. Pokiwałam głową i wsłuchałam się w rozmowę Freda z Jasonem...


piątek, 2 maja 2014

Rozdział 5

   Do końca lekcji siedziałam jak otumaniona. Nigdy nie myślałam że tam skończę. Nie dopuszczałam nawet do siebie takiej myśli, zawsze wszystko uchodziło mi na sucho. Myślałam że szczęście się mnie trzyma mimo że czasem szło na krótki spacer. Gdy zajęcia dobiegły końca poszłam do szatni po wiatrówkę między czasie wysyłając sms-a do Alison że chce pogadać. Gdy szłam tak z głową wpatrzoną w wyświetlacz wpadłam na jakąś dziewczynę, podniosłam głowę i zobaczyłam szczupłą brunetkę w białej bluzce w kwiatki i w krótkich spodenkach. Zamierzałam ją przeprosić ale gdy zobaczyłam kogo trzyma za rękę zamarłam. Trzymała za rękę Jasona - chłopaka Alison. Gdy popatrzyłam w jego oczy zobaczyłam przerażenie, ze strachu przed prawdą? Nie miałam pojęcia, mało mnie obchodziło co teraz czuje. Wiedziałam tylko tyle że nie mogę nic zrobić w tej sytuacji, dopiero wyszłam z gabinetu pana Morissa. Powiedziałam tylko:
- Myślałam że jesteś inny. - Po tych słowach dziewczyna którą trzymał za dłoń zrobiła zdziwioną minę. Otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć, ale tego nie zrobiła. Poszłam dalej, gdy doszłam do boksu mojej klasy odwróciłam się przez ramię i zobaczyłam jak brunetka zmierza w stronę sal gimnastycznych a Jason podąża sam do wyjścia. Zarzuciłam na siebie wiatrówkę i poszłam za nim. Przecież nic się nie stanie, przekonywałam samą siebie. Lecz gdy skręcił w niekamerowaną uliczkę, napisałam sms-a do Emetta. Mieszkał na tej samej ulicy, kolegowałam się z nim od dziecka. Nigdy się na nim nie zawiodłam, wiedziałam że i tym razem tak będzie. Gdy przechodziłam obok bloku w którym mieszkał zobaczyłam go w oknie. I nie tylko jego. Byli też jego koledzy których nie znałam. Dałam mu znak i wskazałam palcem na Jasona. Pokiwał mi głową i chwilę później zobaczyłam ich jak wychodzą przez drzwi budynku. Wydawało mi się że są od niego starsi, razem wyglądali jak gang. Zauważyłam też że każdy z nich miał gdzieś tatuaż. To na ramieniu, to na karku... Nie miałam teraz czasu się im przyglądać bardziej byłam skupiona na Jasonie który nic do tej pory nie zauważył i dalej dzielnie szedł przez ścieżkę nic nie podejrzewając.
- Siemanko, Fred jestem. - Podszedł do mnie jeden z kolegów mojego przyjaciela i podał dłoń. Miał bliznę na twarzy która przechodziła przez policzek. Mimo tego był przystojny a ta blizna tylko dodawała charakteru jego postaci.
- A ja Leslie, miło mi. - Uśmiechnęłam się do niego. Reszta też się przedstawiła, na końcu Emett podszedł do mnie i cmoknął mnie w policzek na przywitanie. Spojrzałam w stronę Jasona czy nadal tam jest. Był. Nawet usiadł na ławce. Cudownie.
- Dobra, to jak to zrobimy? - Spytał Fred.