poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 4

   Biurko, dwa krzesła, szafkę z dokumentami, ściany pomalowane w kolorze ciemnego beżu i okno z którego było widać wejście do szkoły wraz z podwórkiem. Na biurku leżał laptop firmy Asus. W gabinecie nikogo nie było. Nie ukrywam - spodziewałam się policji, kuratora lub mojego rodzica. Nie miałam pojęcia dlaczego Pan Moriss mnie tu zaciągnął. 
- Usiądź, proszę. - Wskazał mi krzesło. Usiadłam i usłyszałam dzwonek zwołujący uczniów na lekcje. Już wiedziałam jak się wywinąć z tej sytuacji. 
- Chyba powinnam iść na lekcje.
- Ależ wcale nie musisz. Jestem dyrektorem i mogę zwalniać uczniów z lekcji kiedy mam na to ochotę - Powiedział na pół władczym, na pół żartobliwym tonem. Z jednej strony chciałam zostać i dowiedzieć się o co chodzi, nie zaprzeczam - ciekawość mnie zżerała. Z drugiej strony nie lubiłam poważnych rozmów, nie wiem dlaczego przy takich zawsze zbierało mi się na płacz. Nie lubiłam przy nikim pokazywać swoich emocji. Płacz przy obcej osobie uważałam za dość intymne przeżycie, po za tym nie chciałam mieć innej opinii wśród ludzi. Dobrze mi było z taką jaka jest. Chciałam wyjść z tego gabinetu. 
- Wolałabym jednak iść na tę lekcję. - Powiedziałam stanowczym głosem, podniosłam się z krzesła i chwyciłam swoją torebkę zmierzając w stronę drzwi. 
- Chciałem Ci tylko powiedzieć że szkoła dostała list z sądu. Na Twój temat... - Powiedział na odchodne. Po tych słowach, wróciłam na swoje miejsce. 
- Jaki list? - Mogłam się tego spodziewać. 
- Jeżeli jeszcze raz coś wywiniesz, pojedziesz na ośrodek karny. A myślę że tego byś nie chciała. Postaraj się nie wagarować, być bardziej sympatyczna w stosunku do nauczycieli. A przede wszystkim postaraj się panować nad emocjami, myślę że wiesz o czym mówię... - Wiedziałam. Kilka miesięcy temu poszłyśmy się przejść z Alison, pogoda dopisywała, ale nasze humory niezbyt. Przechodziła obok nas grupa dziewczyn ze starszej klasy, zaczęły mówić o nas sprośne rzeczy na głos, mówić o Alison jakieś głupie plotki, z palca wyssane. Szkoda że nie wiedziały o niej jeszcze kilku rzeczy. Obok niej była jej przyjaciółka gotowa stanąć za jej plecami w każdej sytuacji, skoczyć za nią w ogień. Myślały że jeśli są starsze o rok czy dwa, że skoro są w większej grupie - przejdziemy obok nich jak myszki kościelne. Ale tak się nie stało. Akcja działa się tak szybko że sama byłam w szoku. Chwyciłam pierwszą lepszą za ramię, uderzyłam ją kilka razy w twarz z pięści, zeszłyśmy do parteru. Próbowała się bronić ciągnąc mnie za włosy i drapiąc sztucznymi paznokciami po twarzy. Kiedy usłyszałam że jej koleżanka zaczyna dobierać się do Alison, wstałam i ją mocno odepchnęłam, z głośnym hukiem poleciała na ścianę jakiegoś bloku. To jej głowa wydała taki odgłos, jak się okazało uderzyła o kant budynku. Poleciała krew. Podbiegłam do niej sprawdzając czy żyje, to moje sumienie tak zadziałało. 
- Koniec tego! Dzwonię po policje i pogotowie. - Powiedziała jakaś roztrzęsiona blondynka, w krótkiej, czarnej spódniczce. W tym czasie kazałam Alison uciekać, nie chciałam żeby miała kłopoty. Z początku się broniła mówiąc że mnie nie zostawi, ale ostatecznie ustąpiła pod wpływem nacisku. Kilka sekund później zajechała policja i karetka. Założyli mi kajdanki i kazali wsiąść do samochodu. Ranne dziewczyny wzięli na nosze i wjechali z nimi do ambulansu. Niezła scena, wtedy wydawało mi się że zbyt przesadna... Później okazało się że pierwsza ma złamaną szczękę, a ta która uderzyła o ścianę wstrząs mózgu. Mimo wszystko byłam dumna że kolejny raz nie dałam sobie pluć w twarz. Na policji, normalnie. Nie byłam tam pierwszy raz. Wiozą Cię na komendę, wsadzają do średniej wielkości pokoju w którym drukują jakieś papiery, piszą sprawozdanie na komputerze. Wzywają Twoich rodziców. Trochę postraszą, myśląc że spanikujesz. Pytają dlaczego, po co... Dla osobistego dobra radzę nic nie mówić. Rodzice nie byli zbytnio rozradowani, gdy wracałam z nimi do domu nie było najlepiej. Kolejny raz powtarzali mi jak bardzo się na mnie zawiedli. A to jak każdy wie jest tysiąc razy gorsze od ich wściekłości. 
- Postaram się. Dziękuje że mi Pan o tym powiedział. - Powiedziałam, gdy wychodziłam zobaczyłam jak patrzy na mnie z zatroskaniem. 
- Będę trzymał kciuki. 

4 komentarze:

  1. Osobiście dopisał bym jeszcze jakieś nie kończone zdanie, które rozbudziło by ciekawość czytelnika, podobnie jak to było na koniec rozdziału trzeciego. Ale i tak jest dobrze, podoba mi się. Robi się co raz ciekawiej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę super!
    Czekam na więcej! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Z reguły nie czytam takich postów, jednak ten bardzo mi sie spodobal. Czekam na wiecej.

    błagam o kliaknie w linki pod ubraniami u mnie, odwdziecze sie: http://fanaforce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz, po tych dwóch rozdziałach jest dużo lepiej. Tym razem retrospekcja była na tyle rozwinięta, że bez problemu mogłam się znaleźć w tej sytuacji. Na prawdę fajny post.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy szczery komentarz. :) Daje mi to pewną motywację do dalszego pisania ♥