środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział I




Stała nad nim, chodnik był we krwi a ciało mężczyzny w stanie tragicznym. Spojrzała na swoje ręce które emanowały słabym światłem. Uniosła je nad ciało rannego którego twarz wykrzywiła się jeszcze większym bólem. " Twoja moc przynosi mu cierpienie.. Skrzywdź go..." Szeptał głos w jej głowie a ona stała, zagubiona, nie miała pojęcia co ma zrobić. Nie chciała go zranić. Chciała tylko uciec... Sama przed sobą. Zapaść się pod ziemie ze wstydu. Znajdowali się w parku który w dzień był żywy jak niewiele miejsc w tym miasteczku. Szukała jakiejkolwiek drogi ucieczki z miejsca w którym teraz sie znajdowała. Lecz nogi odmówiły jej posłuszeństwa, a ręka zerwała się w stronę kieszeni czarnego płaszcza który miała na sobie. Znalazła tam telefon i już miała wpisywać numer na pogotowie aż nagle telefon rozsypał się w jej dłoni, tak po prostu - w piasek. Zamiast tego usłyszała gdzieś z oddali czyjeś wołania... Stanęła bez ruchu i zaczęła nasłuchiwać... 
- Leslie! - ,, Nakryli mnie, przecież nikt mi nie uwierzy w moją historię" pomyślała w panice. 
- Less ! Wstań proszę Cię i przynieś mi te cholerne spodnie... 
Nagle otworzyła oczy i zobaczyła swój pokój, limonkowe ściany, biurko, i szafki nad jej głową. Wyciągnęła spod pościeli ręce i bacznie się im przyglądnęła, ani śladu bladego światła... 
- To był tylko głupi sen.. tylko sen... - tłumaczyła sobie, kiedy znów ciszę rozdarł krzyk jej starszego brata.
- Wstawaj!!!  
- Już wstaję! - Podniosła się z łóżka, poprawiła na sobie koszulę nocną i poszła wprost do pokoju Patcha. Przypomniało jej to pewną zabawę z dzieciństwa, kiedy trzeba było skakać z jednego mebla na kolejny tak aby nie dotknąć podłogi która była uważana za lawę. Podobnie jest w jego pokoju, tylko jakby na odwrót. Żeby dostać się do szafy trzeba było pokonać wiele rzeczy leżących na podłodze - wliczając w to brudne skarpetki i ... inne części garderoby...). Gdy doszła do szafy chwyciła pierwsze lepsze spodnie i poszła mu je dać, otworzył lekko drzwi i wychylił głowę z miną szczeniaczka prosząc żeby mu zrobiła śniadanie bo spóźni się do pracy. Nie pierwszy raz uległa. Robiąc śniadanie zastanawiała się co by robić w tą leniwą sobotę. Rodzice poszli do pracy. Tato na warsztat samochodowy a mama do szkoły, była nauczycielką historii. Zaczęła od sms do swojego chłopaka - Rixona. " Hej kochanie, już wstałeś? ;* ". Położyła jedzenie na stole i poszła do swojego pokoju uporządkować ciuchy. Po chwili telefon zawibrował - znak że odpisał. " Tak, robimy coś dzisiaj? ♥ ", zastanowiła się chwile po czym odpisała " Można się gdzieś wybrać, ładna pogoda " . Wymienili kilka smsów, ostatecznie umówili się na spacer nad rzeką. Tam gdzie się pierwszy raz umówili z jego... a właściwie z ich wspólnym przyjacielem - Nesonem. Zapowiadał się niezły dzień. Do spotkania miała trzy godziny, uporządkowała w pokoju, zjadła coś, pożyczyła bratu powodzenia bo dziś na prawdę miał dużo roboty, zajmował się naprawą skuterów. Kiedy do spotkania została godzina zaczęła się przygotowywać, wykąpała się, zrobiła lekki makijaż - nie lubiła się malować mocno, minimalna ilość fluidu i tuszu do rzęs jej wystarczał. Na koniec została kwestia ubrania. Wybór wahał się pomiędzy granatowym sweterkiem i jasnymi spodniami a niebieską sukienką którą kiedyś od niego dostała. Byli już razem 8 miesięcy, oczywiście nie obyło się bez kłótni i parę razy o mały włos by zakończyli ten związek ale udało im się przetrwać i są szczęśliwi jak nigdy dotąd. Ostatecznie ubrała się w sukienkę, do tego założyła czarne balerinki i podkręciła lekko włosy. Była gotowa do wyjścia, w samą porę. Gdy przyglądała się w lustrze zadzwonił dzwonek, podeszła wesołym krokiem i otworzyła drzwi. W progu stał mężczyzna z marzeń, z różą w ręce, w dresach i czarnej sportowej bluzie. Podszedł do niej, przyciągnął ją do siebie i poczuła zapach perfum zmieszany z nikotyną...Wtopiła się w jego usta i poczuła że nigdy nie chce go stracić. To z nim chce spędzić resztę swojego życia. Objął ją w talii i mocno przytulił. 
- Ślicznie wyglądasz... - zamruczał jej do ucha.
- Już tak nie słodź - wystawiła mu język a on chciał ją w niego pocałować ale nie zdążył ponieważ wsunęła go z powrotem i znów się całowali w progu mieszkania. Chwyciła go za bluzę i wciągnęła do środka zamykając drzwi. Położył wolną ręką róże na szafce i znów przyciągnął ją do siebie idąc powoli w stronę jej pokoju. Położył ją lekko na łóżku i całowaliby się tak w nieskończoność gdyby nie kolejny dzwonek do drzwi. 
- Pójdę otworzyć tylko mi stąd nie ucieknij malutka - powiedział słodkim głosem i pocałował ją w policzek. 
Gdy wyszedł z pokoju uśmiechnęła się sama do siebie dziękując Bogu za szczęście jakim ją obdarzył. Usłyszała głos swojej przyjaciółki - Alison. Miała zapłakany głos. Leslie szybko wstała i pobiegła do przedpokoju. Alison wtuliła się w nią i rozpłakała się na dobre. W tym samym czasie Rixon wziął wcześniej zostawioną różę z szafki i poszedł wsadzić ją do naczynia z wodą. Wyczuł że powinny zostać same.
- Zostawił mnie, rozumiesz? Zostawił! Poszedł do tej... do tej.. - nie mogła wydusić z siebie słowa. Przytuliła ją mocno aby poczuła że ma w niej oparcie. 
- Wszystko będzie dobrze, nie zamartwiaj się takim pajacem, to nie ma sensu. - powiedziała szeptem. W tej samej chwili wszedł jej chłopak i spytał : 
- Dziewczyny, może na poprawę humoru zamówimy pizze? - Widać po nim że był zawiedziony że dzisiejsze plany im nie wyszły ale był wyrozumiały, po za tym lubił jej przyjaciółkę. - Może zadzwonię do Nesona żeby też wpadł? 
- Właściwie to wpadłam tylko na chwilę, muszę już wracać do domu. - odpowiedziała Alison.
- Na pewno? - spytał Rixon kiedy Leslie patrzyła na nią ze współczuciem.
- Tak, przemyślę sobie wszystko na spokojnie. Jutro do Ciebie zaglądnę, dobrze? - zwróciła się w stronę Leslie. 
- Będę czekać. - Uśmiechnęła się. Dziewczyna pożegnała się z parą i wyszła. 
- Szkoda mi jej... On wyglądał na porządnego chłopaka nie wiem co mogło się stać. - Powiedziała cichym głosem.
- Nie zamartwiaj się tym teraz. Sama dobrze wiesz że Alison długo się nie smuci. Zje hamburgera, włączy kreskówki i znów będzie szczęśliwa. - Uśmiechnął się lekko, wyobrażając to sobie. Less zaczęła się śmiać i przytuliła go. 
- To jak z tym spacerem? - spytała całując go w policzek. 
- Chodźmy, mała. 

4 komentarze:

  1. super piszesz! Na początku się przeraziłam, ale na szczęście to był tylko sen! :D uff ;)

    http://claaudiablog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie piszesz ;) oby tak dalej. Ciekawie sie czyta

    OdpowiedzUsuń
  3. fajna tematyka bloga :)
    http://midnightmargaret.blogspot.com/2014/04/23042014.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Okey, to zacznę od tego, że brakuje mi tu akapitów. To jest cały zlany tekst i niewygodnie się go czyta. Na początku był świetny klimat, szkoda, że to tylko sen :)
    Dalej. Przede wszystkim, gdzie są przecinki?! Powinny być przed "że", a ich nie ma. Powinny być przed "w którym" itd., a również ich nie ma.
    Tutaj trochę narrację pomyliłaś "tłumaczyła sobie, kiedy znów ciszę rozdarł krzyk mojego starszego o dwa lata brata". Jeśli piszesz w narracji trzecioosobowej to "jej brata", nie "mojego" ;p
    Co do końcówki, jak dla mnie, zbyt dużo dialogów, za mało opisów. Opisy w opowiadaniach to podstawa.
    Poza tym, całkiem OK. Jak na pierwszy rozdział szału nie ma, ale może dalej się rozkręci :) Lecę czytać dalej :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy szczery komentarz. :) Daje mi to pewną motywację do dalszego pisania ♥